Wednesday 4 July 2012

Aye Aye Captain - Tobago Cays - Morskie Opowieści

        
our catamaran

       
the calm and blue water

passing Grenadines on the way

*this is in both Polish and English, Polish at the bottom*
*notka po Polsku i Angielsku. Po Polsku na dole strony*
 
Aye Aye Captain – Tobago Cays

Last weekend saw us doing the top 'to do thing' when in the St Vincent – sailing around the Caribbean, pretending we were pirates for a day and soaking up enormous amounts of sun on the boat.
So, 16 of us hired out 2 catamarans with 2 skippers to sail to one of the most southern of the Grenadine Islands -Tobago Cays. We divided ourselves into the crazy pirate boat (boys) and the calm, tanning boat (girls). After a short briefing from our boat captain (Captain Ken) we knew what to do and what not to do on the boat. The boat was gorgeous, had a full on living room space with a kitchen with fridge, freezer and even a stove – wish we knew, we would have brought some teabags.. anyway! (we probably had enough food packed to feed a whole village for a month tho!)
On the way we saw plenty of flying fish which are very common in this sea – a very cool sight. After 5 hours of sailing (or being slightly knocked out by the anti-sickness tablets..) we arrived to Tobago Cays. It is an archipelago consisting of 5 uninhabited islands surrounded by horseshoe coral reef and includes a turtle sanctuary. It is part of a Marine Park and provides one of the top spots for diving and snorkelling in the Caribbean, and some say – the world!

So, after a little struggle with my snorkelling equipment – into the water it was. And what a wonderful underwater world that was. Seeing 1m long turtles swimming around me, alongside with stingrays chilling at the bottom of the sea, was to date one of the most exciting experiences of my life! I would follow one turtle for a few minutes, to find out, I was just completely separated from my group – but it made me so so happy. I think the rest of the people I'm here with have already agreed that “I'm soo happy” has become my most used phrase over here. Luckily I took a disposable underwater camera, so I hope when I get back I'll be able to develop some pictures and share with you.

if you look close you can see a TURTLE!


With Claire. Happy

After the turtle sanctuary bit we sailed over to Petit Tobac, another little uninhabited island, also known as the Rum island. It is where Jack Sparrow gets stranded and asks one of the life's most fundamental questions.. “But, why is the Rum gone?” We all tried to enact a few of the infamous scenes, some better than others. One was certain – our rum stacks on the boat were full and we were safe.

We later sailed to Mayreau to moor for the night. Incredible little island, only accessible by a boat is a home to only around 300 people that live there! All families live from farming and fishing and from occasional tourism that comes their way. There is one primary school there, so if a child wishes to attend secondary education they have to travel on a boat to neighbouring islands or move to the mainland St Vincent. Seeing as the island lived off tourism we all paid a visit to the bar for a drink to then return to our boat for a night off being pirates in the Caribbean. The boys being boys floundered our supplies of rum, but us girls managed to get the supplies back (with one little incident where a bottle got taken in by the sea) and we continued out night of general happiness, jumping from the yachts to the sea and then to bed.





Diving off the yacht
Tara, Katie, Me, Claire. Girly boat


In the morning the weather changed completely and it was quite a stormy way back home. We stopped at one place to snorkel at the reef – although not the most colourful reef you could imagine, it was still beautiful. Amazing ecosystem where the little fish help out the big fish swimming next to the beautiful corals. Once again – I hope I got it on my underwater camera!

And with the worlds biggest smiles, sailing around stormy Caribbean we arrived back safely on the land. B-ayyyye B-ayyyee Captain!

Doctoring in the Caribbean

on the rum island.

With Katie on a boat. I'm so happy!

Beautiful beach in Mayreau
 
Tobago Cays – Morskie Opowieści

W zeszły weekend w końcu zdecydowaliśmy się wybrać w najbardziej polecaną wycieczkę przez wszystkich w St Vincent. Wycieczka ta to morska żegluga po Morzu Karaibskim, czy jak kto woli zabawa w piratów I opalanie się na pokładzie łódek..

Tak więc, nasza 16 wynajęła 2 wielki katamarany każdy z kapitanem statku na czeletów, aby pożeglować do południowych Grenadyn – Tobago cays. Podzieliliśmy się dosyć sprawiedliwie na szaloną łodkę piratów (chłopcy) I spokojną, wolącą opalać się łódkę numer 2 (dziewczyny). Po krótkim pouczeniu od naszego kapitana (Kapitan Ken) wiedzieliśmy dokładnie co nam wolno, a czego nam na łódce nie wolno. Katamaran był piękny – z jadalnią I kuchnią, w której była lodówka, zamrażarka I nawet kuchenka gazowo-elektryczna :) Szkoda tylko, że nie wiedzieliśmy o tym wcześniej, bo nie mieliśmy ani jednej torebki herbaty.. aleee, mielśmy przy sobie dość jedzenia, aby wykarmić rodzinę przez miesiąc. Jak to mówią – na morzu lepiej nie umierać z głodu!

Po drodze wylegując się na pokładzie widzieliśmy mnóstwo latających ryb. W locie ich prędkość dochodzi nawet do 90km/h I mogą szybować około 10sekund. Super!
Po 5 godzinach żeglugi (czy też spania dzięki tabletkom na chorobę morską..) dotarliśmy do celu – Tobago Cays. Jest to archipelag składający się z 5 niezamieszkanych wysp otoczony rafa koralową w kształcie podkowy I jest domem dla żółwi, w miejscu nazwanym “zółwim sanktuarium”. Tworzy on część chronionego parku wodnego I jest uważany za jedno z lepszych miejsc do nurkowania na karaibach, a nawet na świecie.

Tak więc po chwili uporania się z moją maską I rurką do nurkowania – chlup I byłam już w wodzie.
Ale jakże cudowny był ten podwodny świat. Widząc metrowe majestatyczne żółwie pływające tuż obok mnie, jak I płaszczki patrzące się na mnie spod byka z dna morza – to było niesamowite.. Po prostu jedno z lepszych przeżyć mojego życia. Natykając się na żółwia, podążałam za nim minutami, żeby po chwili zorientować się, że zupełnie odstaję od mojej grupy znajomych – ale byłam taka szczęśliwa. Myślę, że tego się nie da już inaczej opisać, ale moi znajomi zgodnie uznali, że zdanie “jestem taka szczęśliwa” powinno zostać moim oficjalnym motto tu w St Vincent.
Na szczęście udało mi się mieć przy sobie podwodny aparat fotografuczny – tak więc mam nadzieję, że po powrocie uda mi sie wywołać te zdjęcia z podwodnego świata I wam pokazać

Po opuszczeniu żółwiego sanktuarium nasi kapitanowie pożeglowali w stronę Petit Tobac. To kolejna bezludna wyspa w tm archipelagu, również znana pod nazwą “Wyspa Rumu”. A to dlatego, że to właśnie tam Kapitan Jack Sparrow ląduje I w filmie zadaje podstawowe egzystencjonalne pytanie.. “Ale.. dlaczego skończył się rum?”. Wszyscy staraliśmy się odtworzyć te sceny z filmu, niektórzy lepiej, niektórzy gorzej. Jedno było pewne – nasze zasoby rumu były wtedy pełne I wszystko było pod kontrolą.

Później pożeglowaliśmy do Mayreau, aby tam zakotwiczyć na noc. Ta niesamowita mała wyspa, jest jedynie dostępna drogą morską I zamieszkuje ją tylko około 300 ludzi! Wszystkie rodziny utrzymują się dzięki rolnictwu I rybołóstwu oraz dzięki okazjonalnej turystyce. Na wyspie jest jedynie szkoła podstawowa, więc jeśli dzieci chcą kontynuować edukację muszą albo codziennie dopływać do pobliskich innych wysp, lub muszą przeprowadzić się do oddalonego o 6 godzin drogą morską St Vincent.
Jako, że wyspa ta utrzymuje się również z turystyki postanowlismy odwiedzić mały bar przy plaży I zasilić ich fundusze. Jaka spotkała mnie radość kiedy widziałam tam zawieszoną polską flagę – właściciel powiedział mi, że zostawił ją tam żeglarz 3 lata temu. Powróciliśmy potem na naszą łódkę, tylko po to, żeby zobaczyć, że chłopcy będąc prawdziwymi piratami obłupili naszą łódkę z całego zasobu rumu! Ale oczywiście dziewczyny gorszymi piratami nie były I łupy odzyskały (no może z wyjątkiem jednej butelki, która teraz spoczywa na dnie morza..). Kontynuowaliśmy naszą noc już razem w duchu radości, zgodyi skacząc z jachtów do morza.

Polish flag in the bar in Mayreau


Rankiem pogoda zupełnie się zmieniła I mieliśmy 'przyjemność' żeglować przez straszny sztorm. Zatrzymaliśmy się jeszcze po drodze przy rafie koralowej. I może nie była to najbardziej kolorowa rafa I tak była przepiękna! Podziwiałam ten podwodny ekosystem gdzie małe ryby żyją w symbiozie z tymi większymi, przepływając pomiędzy ładnymi koralami. Mam wielką nadzieję że to też udało mi się uchwycić na moim podwodnym aparacie!

I tak, z uśmiechami od ucha do ucha, przepływając przez wzburzone Morze Karaibskie w końcu dotarliśmy na suchy ląd. I ja tam byłam, I rum z nimi piłam..


Bar in Mayreau

Local family in Mayreau playing cricket

the garden of a local family in Mayreau

2 comments:

  1. Great Winia!!!!
    I am jealous, happy though cos you are having fun

    ReplyDelete
  2. Thanks dad, it was an incredible trip! I will take you here one day :)
    I won't have regular internet in Trinidad, so won't be able to blog as comprehensively (maybe a littlr from my phone). take care!

    ReplyDelete